Wola Ostrowiecka to nieistniejąca obecnie polska wieś, zniszczona podczas rzezi wołyńskiej w 1943 roku przez oddział UPA. Miejsce, gdzie leżała Wola Ostrowiecka, znajduje się współcześnie na terytorium Ukrainy w obwodzie wołyńskim, kilkanaście kilometrów na wschód od obecnej granicy polsko-ukraińskiej. W czasach przewojennych wieś ta leżała w granicach Polski w gminie Huszcza w powiecie lubomelskim.
Zbrodnia w Woli Ostrowieckiej
Do zbrodni doszło 30 (bądź 29) sierpnia 1943 roku. Mieszkańców wsi zaatakwał kureń Ukraińskiej Armii Powstańczej dowodzony przez Iwana Kłymczaka „Łysego”. Wskutek tej akcji w Woli Ostrowieckiej zginęło 628 Polaków i 7 Żydów, w tym 220 dzieci do lat 14. Dzień przed zbrodnią mieszkańcy wsi dowiedzieli się o narastających nastrojach antypolskich wśród okolicznych Ukraińców. Po naradzie postanowili wystawić warty obserwujące jedynie ruchy ukraińskich nacjonalistów. Część mieszkańców Woli Ostrowieckiej ewakuowała się do Ostrówek – uznając (jak się później okazało bezpodstawnie) tą miejscowość za bezpieczniejszą. W dniu zbrodni rano czuwające warty spostrzegły tłum Ukraińców wędrujący ze strony wsi Sokół w kierunki wsi Przekurka. Postanowili jednak nie ostrzeliwać ich, żeby nie prowokować ataku. Ukraińcy jednak okrążyli wieś i weszli do niej niespodziewanie wraz z oddziałami UPA. Napastnicy zwoływali ludność do budynku szkoły, stawiających opór doprowadzano tam siłą bądź zabijano na miejscu. Do zgromadzonych na placu szkolnym Polaków Kłymczak wygłosił przemówienie, w którym informował o planach zorganizowania oddziału partyzanckiego uzbrojonego przez UPA do walki z Niemcami. Następnie z tłumu zabierano do stodoły Antoniego Strażyca po 5-10 mężczyzn, w celu przeprowadzenia „badań lekarskich” i tam dokonywano egzekucji. Narzędziami zbrodni były siekiery, młotki do zabijania zwierząt gospodarskich, maczugi i pałki. Ciała zabitych wrzucano do wcześniej wykopanego w tym budynku dołu. Po zabiciu wszystkich mężczyzn, w ten sam sposób zabijano kobiety i dzieci. Koło południa morderców spłoszył patrol niemiecki, który pojawił się w okolicy. Zaprzestali wtedy pojedyńczych morderstw i przystąpili do spalenia pozostałych 150-200 osób w budynku szkolnym. trzelano do ludzi wyskakujących przez okna szkoły. Ocalało zaledwie kilka osób rannych i udających nieżywe. Podpalono także stodołę Jesionka, w której było zamkniętych około 30 kobiet i dzieci. W tym samym czasie domy i zabudowania gospodarskie były plądrowane przez grupy ukraińskich rabusiów. Ponad to po dokonaniu rzezi po wsi chodziły grupy Ukraińców, którzy po polsku nawoływali do wyjscia ukrywających się Polaków. Osoby, które wychodziły z ukrycia, były zabijane. Po zbrodni dowódca kurenia „Łysy” pisał w sprawozdaniu do kierownictwa OUN:
„(…) 29 sierpnia 1943 r. przeprowadziłem akcje we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki głowniańskiego rejonu. Zlikwidowałem wszystkich Polaków od małego do starego. Wszystkie budynki spaliłem, mienie i chudobę zabrałem dla potrzeb kurenia”
Wspomniania
Nazywam się Marianna Soroka. Urodziłam się 8 września 1908 roku we wsi Wola Ostrowiecka, powiat Lubomi, woj., Wołyń w rodzinie chłopskiej. W roku 1943 byłam matką pięciorga dzieci: Stanisława – lat 15; Edwarda – lat 12; Janka – lat 10; Leona –lat 6 i Józefa 1,5 roku. Mój mąż Stanisław był rolnikiem 8-hektarowego gospodarstwa rolnego. Żyło się nam chociaż ubogo, ale spokojnie i szczęśliwie.
Kiedy wracam myślą do tamtych czasów, do tamtych dni, to słyszę gwar moich kochanych dzieci, który wypełniał cały dom. Gdzież one są? Odeszły tak nagle. Mój Boże. Trudno mi wspomnieć tamte dni. Była niedziela, 29 sierpnia 1943 roku. Poszłam do kościoła na Ostrówki, bo tam była nasza parafia, na sumę, na godzinę 11-tą. Ksiądz Dobrzański podczas kazania podał do wiadomości wiernych, że Ukraińcy szykują się do mordowania Polaków we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki. Ostrzegł swoich parafian, aby czuwali, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Całą noc czuwaliśmy, bo właśnie w nocy spodziewaliśmy się napaści Ukraińców na naszą wioskę.
Noc minęła spokojnie. Nadszedł zwykły dzień, poniedziałek 30 sierpnia 1943 roku. Wraz ze wschodem słońca robiłam obrządek w gospodarstwie wraz z mężem. Dzieci spały.
Tymczasem we wsi działy się dziwne rzeczy. Do wsi wola Ostrowiecka od strony zachodniej wkroczyły zwarte oddziały Ukraińców na koniach i pieszo, uzbrojone w karabiny i pistolety. Nikt we wsi nie spodziewał się, że Ukraińcy w biały dzień mogli wkroczyć do wsi. Tego jeszcze nie było. Zobaczyłam Ukraińca na koniu, który jechał w kierunku naszego domu. Ogarnęła mnie trwoga, ale zachowałam spokój. Mój mąż Stanisław krzątał się po podwórku. Ukrainiec na koniu zbliżył się ku nam, pozdrowił i zawiadomił nas, żeby mężczyźni stawili się na zebranie na placu szkolnym. To jest obowiązek. Cóż było czynić. Stanisław przebrał się, coś niecoś się posilił i udał się na to zebranie, z którego już nigdy nie powrócił. Został wraz z innymi zarąbany siekierami i wrzucony do rowu za stodołą Strażyca.
Nie upłynęło wiele czasu, kiedy znowu pojawiło się tym razem dwu konnych Ukraińców, którzy tym razem wzywali wszystkich mieszkańców na zebranie na plac szkolny.
W przeczuciu zagrożenia wysłałam syna Edwarda- lat 12 z krowami na pastwisko. Do chłopaka strzelano, lecz dzięki opatrzności Bożej uszedł z życiem. Ukrył się w zaroślach, ja zaś z czwórką pozostałych dzieci udałam się wraz z sąsiadami na to zebranie. Tymczasem Ukraińcy – mordercy nie zapędzili nas na szkolny plac, lecz do stodoły sąsiada i tam nas zamknęli. Spośród nas wybierali mężczyzn i pędzili pod eskortą. A kiedy już nie stało mężczyzn, zabierali kobiety i dzieci i pędzili pod eskortą uzbrojonych bandytów w nieznanym kierunku. Nie wiem o której godzinie, ale było to chyba grubo po południu, rozległy się strzały z broni maszynowej od strony południowej wsi Wola Ostrowiecka.
Wśród Ukraińców powstał popłoch. Już nie wyprowadzali ze stodoły grupki kobiet i dzieci, ale zaczęli strzelać do zebranych w stodole. Powstała panika wśród zebranych w stodole. Wielu zginęło od pierwszych strzałów. Trójka moich dzieci: Stanisława, Janek i Leon, została zabita przez Ukraińców-morderców. Ja zaś ze swoim najmłodszym synkiem na ręku wybiegłam ze stodoły. Biegłam, biegłam. Usłyszałam huk i w tym samym czasie okropny krzyk mojego dziecka Józia. Upadłam trzymając dzieciaka na ręku. Poczułam ból w ramieniu lewej ręki. Krew sączyła się z rany. Kula dum-dum przeszyła mięsień i kość ramienia lewej ręki. Nie zdawałam sobie sprawy, czy mój syn Józio żyje, czy tez nie. Byłam bardzo osłabiona z upływu krwi.
Nie pamiętam ile trwało to omdlenie. Wkrótce poczułam pragnienie, więc zaczęłam się czołgać. Na moje szczęście pojawi się cudem ocalały brat mojego męża Aleksander Soroka. On to przyniósł mi wody, która ugasiłam moje pragnienie. Lecz wkrótce znów straciłam przytomność. Obudził mnie z omdlenia właśnie szwagier Aleksander. Poprosiłam Aleksandra, aby poszedł do mojego mieszkania, wziął prześcieradło i pociął na bandaże i owiną moja ranę. Wkrótce Soroka Aleksander przyniósł płótno-prześcieradło i naftę.
Naftą wydezynfekował ranę i owinął czystym płótnem. Poczułam ulgę. Postanowiłam dowlec się do swojego domu, by tam umrzeć. Cóż mi pozostało. Ci, których kochałam najbardziej odeszli na zawsze. Chciałam się z nimi połączyć tam, na drugim Świecie, u pana Boga….”
Upamiętnienie
3 listopada 1990 roku odbyła się pierwsza pielgrzymka do Woli Ostrowieckiej oraz Ostrówek. Organizatorami tego przedsięwzięcia było Towarzystwo Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Wołyńsko-Podolskiej z Lublina.
W sierpniu 1992 roku doprowadzono do pierwszej ekshumacji szczątków wymordowanej ludności polskiej, pod kierownictwem prof. Romana Mądry, która potwierdziła dokonanie mordu przez UPA w Woli Ostrowieckiej. W ramach tej akcji eksporowano miejsce gdzie niegdyś stała stodoła Strażyca. Z masowego grobu archeolodzy wydobyli wtedy 243 szczątki zabitych przez upowców osób. Podczas prac w 1992 roku nie udało się odnaleźć pozostałych odmniemanych masowych mogił – „stodoła Jesionków” i „szkoła”. 30 sierpnia 1992 roku na dawnym cmentarzu w Ostrówkach dokonano pierwszego pogrzebu ekshumowanych szczątków.
W 2011 roku odkryto zbiorową mogiłę na terenie dawnej szkoły. Uroczyste pochowanie 79 wydobytych wtedy szczątków odbyło się 30 sierpnia 2011 roku na cmentarzu w Ostrówkach.
W 2011 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na odnowionym cmentarzu w Ostrówkach ufundowała pomnik, który miał być odsłonięty przez prezydentów Polski i Ukrainy. Do planowanej uroczystości nie doszło.
Źródła:
- http://www.polskieradio.pl
- http://wolyn.ovh.org
- pl.wikipedia.org
- http://wpolityce.pl
- http://wolyn.freehost.pl/