Andrzej Witkowski
Część 1
Poniżej publikujemy pierwszą i drugą część obszernego studium nt. ludobójstwa sowieckiego wobec Polaków w latach 1939-41, w opracowaniu prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Jest to wykład wygłoszony 9 lutego 2008 r. na sympozjum w Pucku, zorganizowanym przez Polskie Stowarzyszenie Morskie-Gospodarcze im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w 68. rocznicę pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir.
Układ o granicy i przyjaźni między Niemcami a Związkiem Sowieckim
27 września 1939 r. do Moskwy poleciał minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop w celu przeprowadzenia rozmów finalizujących ustalenie przebiegu granicy w ramach IV rozbioru ziem polskich. 29 września 1939 r. podpisano w Moskwie oficjalny układ o granicy i przyjaźni między ZSRS i Niemcami. Na mocy traktatu ustalono granicę państwową, nawiązującą do proponowanej przez Stalina linii trzech rzek: Pissa – Narew – San. Według umawiających się stron, miała to być granica ostateczna. W treści układu przyjęto, że obaj kontrahenci dokonają niezbędnej przebudowy ustrojowej na przyznanych im terenach, uznając tę przebudowę za „niezawodny fundament dalszego rozwijania przyjacielskich stosunków między swoimi narodami”.
W tajnych protokołach załączonych do układu wyrażano zgodę na tzw. wymianę ludności, określono sposób tzw. wytyczenia granicy oraz sprecyzowano wspólne stanowisko Niemiec i Związku Sowieckiego w walce z polskim ruchem narodowym. Zobowiązano się do wzajemnego przekazywania informacji na ten temat oraz do wspólnego zwalczania tego ruchu.
Opuszczając Moskwę, Ribbentrop stwierdził, co następuje: 1) przyjaźń niemiecko-sowiecka została teraz ustalona ostatecznie; 2) obie strony nigdy nie dopuszczą do ingerencji państw trzecich w sprawy wschodnioeuropejskie; 3) oba państwa pragną, aby pokój został przywrócony, 4) jeśli w innych państwach (Anglii, Francji) górę wezmą podżegacze wojenni, to Niemcy i Związek Sowiecki będą wiedzieć, jak na to odpowiedzieć. Ribbentrop informował też o programie współpracy ekonomicznej Niemiec i ZSRS1.
Podpisany w Moskwie układ rozbiorowy przydzielił Niemcom obszar Polski o powierzchni 188 700 km2, zamieszkany przez 22 mln 140 tys. ludności. Związkowi Sowieckiemu przypadło w udziale 201 tys. km2 polskich ziem, na których zamieszkiwało 13 mln 190 tys. ludności.
Część zagrabionego polskiego terytorium Niemcy wcieliły do Rzeszy, uznając je za rdzennie niemieckie. Na pozostałej części polskich ziem utworzono twór w postaci Generalnego Gubernatorstwa.
Związek Sowiecki prowadził w odniesieniu do zagrabionych polskich ziem politykę bardzo zakamuflowaną. Z jednej strony była to polityka nacjonalistyczna, z drugiej zaś nacechowana oszukańczą frazeologią rewolucyjną i demokratyczną. Zapowiadano, że Armia Czerwona podjęła walkę, by przyjść z pomocą uciskanej przez burżuazyjną Polskę bratniej ludności ukraińskiej i białoruskiej.
W przeciwieństwie do Niemców władze sowieckie zainscenizowały na zagarniętych terenach farsę wyborczą. Na okupowanych Kresach, nazywanych teraz Zachodnią Ukrainą i Zachodnią Białorusią, rozpoczęto w dniu 7 października 1939 r. hałaśliwą nagonkę propagandową pod hasłami konfiskaty ziemi obszarniczej, fabryk i banków oraz przyłączenia ziem zajętych do odpowiednich republik ZSRS.
Budowę zrębów sowieckiego systemu rozpoczęto w dniu 22 października 1939 r., przeprowadzając tzw. wybory do zgromadzeń ludowych. Do akcji wyborczej nie dopuszczono żadnej polskiej partii politycznej. Głosować można było wyłącznie na wyznaczonych odgórnie kandydatów, tj. członków partii bolszewickiej, z których znaczna część nie miała z tymi terenami nic wspólnego. Głosowanie odbywało się w atmosferze bezprzykładnego terroru wobec ludności polskiej. Dokonywano masowych aresztowań, gęsto obstawiając lokale wyborcze milicją i funkcjonariuszami NKWD. Efektem owej operacji o nazwie „wybory” było wyłonienie bolszewickich instytucji o nazwach „Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy” i „Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Białorusi”, które nie miały nic wspólnego z reprezentacją ludności okupowanych obszarów („rozwiązanie” tej kwestii pozostawiono na później).
27 października 1939 r. Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy ogłosiło we Lwowie deklarację o władzy państwowej oraz odezwę w sprawie wejścia Zachodniej Ukrainy w skład USRS. Ogłoszono w związku z tym m.in.: „Naród ukraiński w byłym państwie polskim skazany był na wymarcie (…). Polscy panowie robili wszystko, by spolszczyć ludność ukraińską, zakazać używania słowa «Ukrainiec» i zastąpić je słowem «bydło», «chłop» (…). Armia Czerwona, wypełniając wolę wielkiego narodu sowieckiego, wyciągnęła do mas pracujących Zachodniej Ukrainy pomocną dłoń i oswobodziła je z ucisku polskich kapitalistów i obszarników”.
Z podobnym oświadczeniem wystąpiło dwa dni później w Białymstoku Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Białorusi, które obradowało pod hasłem: „Śmierć białemu orłowi”. Poza odniesieniami do „ucisku narodowego ludu pracującego miast i wsi”, stwierdzono w jego treści, że „państwo polskie było więzieniem narodów”.
Prezydium Rady Najwyższej ZSRS postanowiło „przychylić się do próśb” zgromadzeń ludowych i włączyło do ZSRS: „Zachodnią Ukrainę” z dniem 1 listopada 1939 r., a „Zachodnią Białoruś” – od dnia 2 listopada 1939 r.
Prezydium Rady Najwyższej BSRS w Mińsku, dekretem z dnia 14 listopada 1939 r. włączyło województwa białostockie i nowogródzkie w skład Białoruskiej SRS. Dzień później decyzję o włączeniu Małopolski Wschodniej i Wołynia do Ukraińskiej SRS podjęło Prezydium Rady Najwyższej USRS w Kijowie.
Kolejnym etapem podboju terytorium polskiego było wydanie przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRS dekretu z dnia 29 listopada 1939 r. „o nadaniu mieszkańcom wcielonych terenów obywatelstwa sowieckiego”. Stosownie do jego postanowień, każdy, kto ukończył 16 lat, miał obowiązek uzyskania paszportu sowieckiego, czemu towarzyszyło gromadzenie oraz przedkładanie władzom zdjęć i dokumentów, które trafiały do archiwów NKWD. Dekret ten był również podstawą wcielania odpowiednich roczników młodzieży kresowej do Armii Czerwonej.
Powyższe akty prawne stanowiły brutalne pogwałcenie prawa międzynarodowego, w tym prawa ludności do określenia swej przynależności państwowej2.
Po klęsce armii polskiej, wobec której państwa zachodnie nie dotrzymały zobowiązań sojuszniczych, ziemie polskie zostały kolejny raz podzielone przez potęgi zaborcze. Odwieczny imperializm niemiecki i rosyjski znalazł kontynuatorów w osobach Hitlera i Stalina oraz w utworzonych przez nich, wespół z poplecznikami, bratnich systemach totalitarnych. W proklamacji z 26 października 1939 r. generalny gubernator Hans Frank obwieszczał: „Oddziały armii niemieckiej przywróciły porządek na ziemiach polskich. Ponowne zagrożenie pokoju europejskiego nieuzasadnionymi żądaniami tworu państwowego, który powstał ongiś z wersalskiego traktatu przemocy i nigdy nie będzie odnowiony, zostało tym razem raz na zawsze usunięte”. Z obwieszczeniem Franka współbrzmiało stanowisko sowieckiego komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa, ogłoszone w trakcie posiedzenia Rady Najwyższej ZSRS 31 października 1939 r.: „Koła rządzące Polski chełpiły się «trwałością» swego państwa i «potęgą» swojej armii. Okazało się jednak, że wystarczyło krótkie natarcie najpierw wojsk niemieckich, a następnie Armii Czerwonej, by nic nie pozostało po tym bękarcie traktatu wersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości. «Tradycyjna polityka» pozbawionego zasad lawirowania i gry między Niemcami i ZSRS okazała się zawodna i zbankrutowała całkowicie (…). Każdy rozumie, że o przywróceniu dawnej Polski nie może być mowy. Dlatego też kontynuacja obecnej wojny pod sztandarem restytucji dawnego państwa polskiego jest bezsensowna”.
Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej w apelu z 7 listopada 1939 r. aprobował sojusz sowiecko-niemiecki jako przykład „współpracy państw socjalistycznych” przeciw imperializmowi anglo-francuskiemu. Podobna wykładnia historii obowiązywała cały ruch komunistyczny na świecie3.
Kreatorom porozbiorowego „ładu” pozostał jeszcze do rozwiązania „problem” cywilnej ludności polskiej i polskich jeńców wojennych – ludzi pozbawionych jakiejkolwiek organizacji czy form pomocy, zdradzonych przez potencjalnych sojuszników. Z ich obecnością na Kresach trwała polskość – zadając kłam zabiegom ideologicznym i legislacyjnej farsie.
Organizacja aparatu terroru
Jako główne zadanie na zagrabionych ziemiach okupacyjne władze sowieckie wyznaczyły złamanie oporu ludności polskiej. Zasadniczym elementem jego realizacji było użycie wypróbowanego środka w postaci terroru. Wszechwładny sowiecki aparat przemocy przejął zasadniczy ciężar zaprowadzania ustroju sowieckiego i „oczyszczania terenu z wrogiego elementu”. 2 listopada 1939 r. szef resortu spraw wewnętrznych ZSRS Ławrentij Beria wydał rozkaz w sprawie organizacji organów NKWD w Zachodniej Białorusi. Cztery dni później identyczny rozkaz zapadł w stosunku do Zachodniej Ukrainy.
Równocześnie z utworzeniem urzędów NKWD Beria wydał inne rozkazy, dotyczące zagadnień bardziej szczegółowych, jak organizacja milicji terytorialnej i kolejowej oraz skompletowanie jej obsady kadrowej. Utworzone w ten sposób obwodowe urzędy robotniczo-chłopskiej milicji oraz podległe im powiatowe i miejskie wydziały milicji organizacyjnie ulokowano w strukturach terenowych instancji NKWD4.
Początkowy okres okupacji sowieckiej upłynął pod znakiem licznych rewizji w domach i mieszkaniach, prowadzonych przez wojsko oraz milicję i NKWD. Bezprawnymi przeszukaniami nękano praktycznie wyłącznie ludność polską. Dokonywano bezprawnych aresztowań Polaków. W pierwszych tygodniach okupacji obejmowano nimi poszczególne osoby stanowiące w bolszewickiej nomenklaturze tzw. szeroki element kontrrewolucyjny, a więc rzeczywistych i domniemanych przeciwników systemu komunistycznego. Wykazy przewidzianych do aresztowania sporządzano przy pomocy miejscowych informatorów, zgrupowanych głównie w tzw. komitetach rewolucyjnych, zarządach tymczasowych, milicji ludowej. Korzystano w tym zakresie z usług osób załatwiających przy tej okazji własne porachunki osobiste. Wykorzystywano w tym celu dokumentację przejętą bezprawnie z polskich archiwów, urzędów, instytucji, przedsiębiorstw, organizacji oraz zagrabioną w wyniku rewizji.
Krąg represjonowanych Polaków rozszerzał się wskutek rozciągnięcia na okupowane ziemie polskie sowieckiego prawodawstwa oraz w miarę rozpoznawania przez NKWD i pokrewne służby nowych terenów i ich mieszkańców.
Część osób pozbawiono wolności na skutek kontroli ich korespondencji. Informacje, poglądy i oceny zawarte w listach służby sowieckie uzyskiwały, stosując bezprawną cenzurę, którą starano się nawet zalegalizować, wydając w dniu 9 grudnia 1939 r. kuriozalną „Instrukcję w trybie ściśle tajnej kontroli korespondencji pocztowo-telegraficznej”. Dokument ten m.in. zastrzegał prawo kontroli korespondencji wyłącznie dla II Wydziału Specjalnego NKWD ZSRS oraz dla jego terenowych odpowiedników5.
Osoby uwięzione oskarżano np. o służbę państwu polskiemu, powołując jako podstawę art. 58 kodeksu Ukraińskiej SRS lub art. 54 kodeksu BSRS o kontrrewolucji. Działalność na rzecz państwa „kapitalistycznego” interpretowano jako „przestępstwo przeciw rewolucji i interesom proletariatu”. Właścicieli majątków rolnych i fabryk skazywano za „wyzysk pracowników”, urzędników bankowych oskarżano o „roztrwonienie mienia państwowego”, obłudnie pomijając wskazanie państwa, które miałoby ponieść z tego powodu szkodę. Specjalne sądy sowieckie, nierespektujące prawa do obrony, na podstawie fałszywych oskarżeń i wymuszonych zeznań skazywały Polaków za „przestępstwa” przeciwko „polskim masom pracującym”, gwałcąc w tzw. duchu sprawiedliwości rewolucyjnej wszelkie normy cywilizacyjne, wypracowane przez ludzkość w tysiącletnich dziejach.
Aresztowano działaczy polskiej konspiracji niepodległościowej, rozwijającej się na początku okupacji w łączności z legalnymi władzami Rzeczypospolitej na emigracji. Organizatorów podziemnego państwa i Wojska Polskiego władze sowieckie traktowały szczególnie okrutnie, poddając ich torturom oraz wyniszczającym fizycznie i psychicznie śledztwom, m. in. w więzieniu Lefortowo k. Moskwy6.
Dalsza eskalacja represji prowadziła do zbrodni o charakterze masowym, jak planowa fizyczna likwidacja i wywózki. W ślad za aresztowanymi wywożono w głąb Związku Sowieckiego setki tysięcy zesłańców. Zsyłka obejmowała rodziny osób uwięzionych lub osadzonych w łagrach, a także szczeble pośrednie drabiny społecznej, której górne warstwy aresztowano w pierwszej kolejności, a więc: niższych urzędników, nauczycieli, drobnych kupców, sołtysów, wójtów, sekretarzy gminnych, działaczy spółdzielczych, a nawet straż pożarną. Wprost zmierzano do całkowitego wyrugowania tzw. elementu polskiego z zagrabionych terytoriów.
Planowanie i przygotowanie akcji deportacyjnej oraz próby jej legalizowania
Najbardziej masową formą represji wobec osób narodowości polskiej stały się wywózki w głąb terytorium ZSRS. Zaplanowano je wkrótce po formalnej inkorporacji wschodnich ziem Rzeczypospolitej.
Już 5 grudnia 1939 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRS, po uprzedniej akceptacji przez Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii bolszewików, podjęła uchwałę o wysiedleniu osadników z zachodnich obwodów nowo utworzonych republik ukraińskiej i białoruskiej, natomiast 22 grudnia 1939 r. – osób zatrudnionych w charakterze służby leśnej. Osadnikami były osoby gospodarujące na ziemi otrzymanej z reformy rolnej w 1925 r. lub w ramach osadnictwa wojskowego. W ten sposób zesłaniem objęto również chłopów z polskich Kresów.
Według osądu wydanego przez Radę Komisarzy Ludowych, ich tzw. winą była wierna służba rządowi „burżuazyjnej Polski” oraz rzekomy fakt przygotowania ich przez II oddział Sztabu Głównego Wojska Polskiego do działania w charakterze „dywersantów, szpiegów i terrorystów” na wypadek konfliktu z ZSRS. Przestępstwami osadników stały się „aktywna walka z władzą sowiecką w 1920 r., wykorzystywanie pracy najemnej, wrogie wypowiedzi pod adresem Związku Sowieckiego, rozprawianie się z prostymi chłopami, którzy rąbali pański las”, oraz „przejście na katolicką wiarę”.
Powyższa uchwała dała NKWD formalną podstawę rozpoczęcia przygotowań do deportacji Polaków. Stosownych, nie ujętych tym razem w ramy prawne, „wytycznych” w tym zakresie udzielił Berii towarzysz Józef Stalin w dniach 19 i 25 grudnia 1939 r.
W ramach wykonywania powyższych decyzji ruszyła w terenie akcja rejestracji rodzin polskich i ich mienia. „Wychwycone” w trakcie tych działań osoby uznane przez NKWD za „najbardziej niebezpieczne” natychmiast aresztowano.
Sowieckie władze utworzonej ukraińskiej republiki podjęły 22 grudnia 1939 r. uchwałę o zagospodarowaniu majątku Polaków po ich wysiedleniu. Dzień wcześniej identyczną uchwałę podjęło Biuro Polityczne KC WKPb Białorusi w Mińsku. Zdecydowano, że majątek polski po wysiedleniu prawowitych właścicieli miał być przekazany na potrzeby sowchozów, kołchozów, szkół, szpitali, innych placówek i instytucji sowieckich.
NKWD przygotowała dwa dokumenty, regulujące prezentowane zagadnienie, zatwierdzone 29 grudnia 1939 r. przez Radę Komisarzy Ludowych ZSRS.
Pierwszy z tych dokumentów to instrukcja „O trybie przesiedlenia polskich osadników z zachodnich obwodów republik ukraińskiej i białoruskiej”. Przewidziano w niej, że wywózkę przeprowadzi się równocześnie w obu republikach, w dniu ściśle określonym przez NKWD. Przy wysiedlaniu Polaków cały ich majątek miał pozostać na miejscu i zostać protokolarnie przejęty przez lokalne władze. Wysiedlani mogliby zabrać odzież, bieliznę, obuwie, pościel, nakrycia stołowe, naczynia, wiadra, żywność w ilości miesięcznego zapasu na rodzinę, drobne narzędzia, pieniądze, kosztowności oraz kufer (skrzynię) do zapakowania rzeczy, o łącznej wadze nieprzekraczającej 500 kg na rodzinę. Przejazd miałby odbywać się w transportach złożonych z 55 wagonów odpowiednio przystosowanych do przewozu ludności w porze zimowej. W każdym wagonie należałoby ulokować 25 osób wraz z ich dobytkiem. Wysiedlani Polacy mieliby zostać skierowani do miejsc wyrębu lasów w obwodach: archangielskim, iwanowskim, jarosławskim, kirowskim, nowosybirskim, omskim, permskim, swierdłowskim, wołogodzkim oraz do krajów: Ałtajskiego, Krasnojarskiego i do Komi ASRS. Za przyjęcie osadników na zsyłce, zapewnienie im tam pomieszczeń i za ich zatrudnienie uczyniono odpowiedzialnym Ludowy Komisariat Przemysłu Leśnego ZSRS. Zadanie zorganizowania przewiezienia Polaków ze stacji końcowej do miejsc przymusowego osiedlenia powierzono lokalnym jednostkom NKWD.
Drugim dokumentem NKWD z 29 grudnia 1939 r. była „Instrukcja o osiedlach specjalnych i zapewnieniu pracy osadnikom wysiedlanym z zachodnich obwodów republik ukraińskiej i białoruskiej”. Według niej, osadników i ich rodziny należy rozlokować w celu wykorzystania do pracy w specjalnych osiedlach, tzw. specposiołkach, organizowanych na terenach wyrębu lasów, które prowadził Ludowy Komisariat Przemysłu Leśnego ZSRS. Organizację „specposiołków”, z których każdy miałby liczyć od 100 do 500 rodzin, zlecono miejscowemu NKWD. Każdej rodzinie należało oddać do dyspozycji oddzielną izbę bądź wyodrębnione miejsce w baraku przy uwzględnieniu normy nie mniej niż 3 m2 powierzchni mieszkalnej na jedną osobę. Administrowanie „specposiołkami” powierzono rejonowym i osiedlowym komendanturom NKWD. „Specprzesiedleńcom” nie przyznawano prawa wyjazdu poza administracyjne granice rejonów osiedlenia. Oddalenie się ze „specposiołka” bądź z miejsca pracy na ponad 24 godziny oraz przeniesienie się na stałe z jednego baraku do drugiego były możliwe tylko za zezwoleniem komendanta osiedla.
Kwestie natury organizacyjno-porządkowej uregulowano również w innych przepisach instrukcyjnych NKWD, tj. w „Instrukcji ewidencji przesiedleńców”, „Regulaminie wewnętrznym posiołka”, „Instrukcji o trybie wymierzania specprzesiedleńcom kar administracyjnych” oraz w „Regulaminie informacyjno-operacyjnej obsługi trudposieleńców i specprzesiedleńców w osiedlach pracy i w osiedlach specjalnych NKWD”.
Przedstawione dwie instrukcje NKWD z 29 grudnia 1939 r. były podstawą tajnych dyrektyw przesłanych przez Berię szefom podległych mu resortów na Ukrainie i Białorusi, tj. odpowiednio Iwanowi Sierowowi i Ławrentijowi Canawie, jeszcze w grudniu 1939 r. Ci z kolei określili zadania dla podległych im naczelników urzędów NKWD w zachodnich obwodach tych republik. Tajne dyrektywy dotyczyły niezwłocznego rozpoczęcia dokładnej rejestracji wszystkich osadników, leśników i ich rodzin oraz sposobu jej prowadzenia. Akcję tę należało prowadzić bez rozgłosu, bez ujawniania jej rzeczywistego celu, który należało zastąpić jakimś wiarygodnym pretekstem. Oficjalnie akcję rejestracji miały firmować lokalne władze administracyjne.
Faktycznie, przygotowanie i przeprowadzenie wywózek przewidziano dla tzw. trójek operacyjnych, ustanowionych w każdym operacyjnym rejonie, obejmującym od 250 do 300 polskich rodzin. „Trójkami” mieli kierować naczelnicy powiatowych wydziałów NKWD lub oddelegowani funkcjonariusze obwodowych urzędów NKWD. Skład „trójek” w terenie należało przedstawić do zatwierdzenia „obwodowym trójkom operacyjnym”. Skład „obwodowych trójek” zatwierdzał osobiście Beria. „Obwodowe trójki” zatwierdzały plan całej operacji wysiedlenia na danym terenie.
Instrukcje dotyczące wywózek były uzupełniane przez władze NKWD szczebla republikańskiego o szczegółowe wskazówki w zakresie sposobu postępowania podczas akcji wysiedleńczej. Określały, że np. po wstępnej rewizji należy zezwolić osobom wysiedlanym na włożenie ubrania. Następnie należało udzielić im ogólnikowej informacji, iż na mocy decyzji rządu są przesiedlani do innego obwodu, gdzie otrzymają mieszkanie i możliwość podjęcia pracy. Na spakowanie się szczegółowe instrukcje przewidywały od 2 do 3 godzin. Funkcjonariuszy NKWD biorących udział w akcji instruowano nadto, by nie dopuszczali do gromadzenia się tłumów przy domach wysiedleńców. Nakazywano im działać twardo i zdecydowanie, ale bez zbędnego rwetesu, rozgłosu i paniki.
W styczniu 1940 r. władze centralne NKWD wydały instrukcję dla naczelników transportów w sprawie konwojowania wysiedlonych osadników. Według niej, ochronę personelu obsługi konwojów wyznaczały Główny Zarząd Wojsk Konwojowych NKWD oraz resorty spraw wewnętrznych i ochrony zdrowia Ukrainy i Białorusi. O ruchu eszelonów należało codziennie informować Główny Zarząd Transportowy NKWD i jego placówki na trasie przejazdu. Po dotarciu do stacji końcowej przewidziane było protokolarne przekazanie zesłańców lokalnym władzom NKWD.
Przygotowania w ramach akcji wywózkowej obejmowały również obszary przewidywanego osiedlenia. Odpowiednie decyzje rządu centralnego przesłano właściwym rządom republikańskim, a stąd władzom administracyjnym w terenie. Jako termin przybycia wysiedlonych Polaków do wyznaczonych miejsc wskazano koniec stycznia 1940 r. Na mocy uchwały Rady Komisarzy Ludowych z 29 grudnia 1939 r. zdecydowano o „przekazaniu specprzesiedleńców” jako siły roboczej głównie do przedsiębiorstw Ludowego Komisariatu Przemysłu Leśnego i Ludowego Komisariatu Hutnictwa Metali Kolorowych. Zasady, na jakich jednostki NKWD „przekazywały” Polaków zesłańców resortom gospodarczym, zostały określone w tzw. umowach generalnych.
Przebieg rejestracji przesiedleńców terminarz i inne przedsięwzięcia związane z wysiedleniem instancje NKWD miały referować pierwszym sekretarzom obwodowych komitetów partii komunistycznej. Na szczeblu centralnym, w Moskwie, koordynacją przygotowań zajmowała się specjalna komisja powołana przez Berię 9 stycznia 1940 r. spośród jego najbardziej zaufanych współpracowników, jak towarzysze Wsiewołod Mierkułow, Wasilij Czernyszow, Bogdan Kobułow czy S. R. Milsztajn7.
Przygotowanie i organizacja masowych deportacji ludności polskiej stały się więc przedmiotem włączenia i zaangażowania ze strony nie tylko urzędów i wydziałów NKWD, ale także władz partyjnych i administracyjnych zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi oraz szczebla centralnego, wspieranych przez aktyw komunistyczny.
Represje 10 lutego 1940 r. Gehenna transportu do miejsc zesłania
Do przeprowadzenia pierwszej akcji przesiedleńczej przystąpiono o świcie, 10 lutego 1940 r. Mróz w tamtym dniu dochodził nawet do – 42°C. Do polskich domów i mieszkań wdarli się funkcjonariusze NKWD. Nierzadko asystowali im cywile – przedstawiciele lokalnych władz. Spędzano wyrwanych ze snu domowników w jedno miejsce, pozwalano ubrać się, ustalano personalia, prowadzono szczegółową rewizję domu i obejścia. Jako cel rewizji podawano poszukiwanie broni i mających ukrywać się ludzi. Dokonywano przy tej sposobności kradzieży cennych przedmiotów, dokumentów, fotografii i rodzinnych pamiątek. Mężczyzn unieruchamiano pod uzbrojoną strażą, by nie mogli czynnie przeciwstawić się bezprawiu. Następnie ogłaszano napadniętym ludziom decyzję o przesiedleniu, od której nie było odwołania. Na pytanie: dokąd? odpowiadano ogólnikowo, wymijająco lub kłamano, że będzie to np. miejsce urodzenia rodziców lub inne gospodarstwo. Niekiedy tłumaczono, że chodzi rzekomo o wysiedlenie ze strefy wojennej, że rodzinę przewozi się do aresztowanego ojca. Sporadycznie informowano ludzi o ich rzeczywistym położeniu, że jadą do pracy w lesie. Zdarzały się „wyjaśnienia uspokajające”, tj. że władza sowiecka przesiedla ich z uwagi na zagrożenie ze strony miejscowej ludności, zawinione przez burżuazyjny polski rząd, który „nieudolnie współpracował z ludnością ukraińską”, że wyjazd jest konieczny z uwagi na „zamieszkiwanie zbyt blisko granicy” itp.
Na spakowanie się i przygotowanie do wyjazdu pozostawiano bardzo niewiele czasu. W poszczególnych przypadkach decydowali o tym funkcjonariusze NKWD przeprowadzający akcję. Niektórzy z nich dawali na to zaledwie 15 minut, inni pozostawiali ludziom nawet 2 godziny. Bywało, że nie pozwalano zabrać żadnego dobytku ani żywności, jedynie jakieś podstawowe osobiste rzeczy. Okłamywano przy tym osoby przesiedlane, że wszystko, co potrzebne, otrzymają po przybyciu na nowe miejsce, bądź że pozostawiony dobytek zostanie im dosłany.
Zaskoczenie, rozpacz, ogromny stres i pośpiech uniemożliwiały przytomne, racjonalne spakowanie się i zastanowienie nad przydatnością tych czy innych przedmiotów, w tym odzieży, sprzętu, żywności. Jak pokazał bieg wydarzeń, od decyzji, co i ile zabrać, często zależało późniejsze przetrwanie. W chaosie zabierano to, co było pod ręką. Resztę, tj. całe gospodarstwo z żywym i martwym inwentarzem, osoby przesiedlane traciły bezpowrotnie. Pustoszały wioski i osady zamieszkiwane dotąd przez Polaków. Sprowadzano do nich m.in. Łemków z okolic Sanoka oraz Rosjan ze Wschodu. Z terenów miejskich wywożono polskie rodziny kamieniczników, handlowców, przedsiębiorców i policjantów.
Osoby wysiedlone transportowano do wyznaczonej stacji kolejowej na zarekwirowanych saniach i furmankach. Przejazd trwał często przez cały dzień. Ludzie odmrażali sobie uszy, ręce i nogi. Zdarzały się przypadki śmiertelnych zamarznięć dzieci. Wiele osób słabszych psychicznie nie wytrzymało porażających okoliczności nowej sytuacji życiowej.
Majątek pozostawiony przez osoby wysiedlone przechodził na własność państwa sowieckiego. Miał on zostać zinwentaryzowany przez „trójki” gospodarcze, sprawdzony według wykazów, wyceniony, a następnie zwieziony do wyznaczonych punktów. W praktyce tę zalegalizowaną wcześniej formę grabieży polskiego mienia zastąpiono jego masowym rozkradaniem, rozdawnictwem, zamianą i niszczeniem.
Na bocznicach kolejowych oczekiwały na wypędzonych Polaków wagony towarowe z okratowanymi okienkami pod sufitem. Drzwi wagonu były zamykane od zewnątrz. Wyposażenie wagonu stanowiły półki z desek, jeden lub dwa żelazne piecyki, wiadro na węgiel. Dziura w podłodze wagonu miała służyć za ubikację. W każdym wagonie umieszczano od 35 do 50 osób, co powodowało ogromny tłok i uniemożliwiało utrzymanie elementarnej higieny. Odjazd eszelonu następował dopiero po dostarczeniu wszystkich wyznaczonych do danego transportu Polaków. Kompletowanie takiego transportu zajmowało w niektórych przypadkach nawet 3 dni. Ludziom nie zapewniono żadnych codziennych posiłków. Karmiono ich od przypadku do przypadku racjami, które nie mogły zaspokoić głodu. Na stacjach zaopatrzenie w wiadrach dostarczali zesłańcy wyznaczeni przez konwojujących funkcjonariuszy NKWD. Przynosili oni dla wszystkich coś, co tylko z nazwy przypominało gorącą zupę, chleb, wrzątek („kipiatok”), czasem suszoną rybę, czarną kawę lub herbatę. Osoby, którym udało się zabrać ze sobą żywność, lepiej znosiły podróż. Warunki w wagonie praktycznie uniemożliwiały ugotowanie własnego posiłku. Przy piecyku częstokroć całodobowa kolejka, jednak z braku podstawowych produktów żywnościowych trudno było przygotować normalne danie.
Tymczasem okres przejazdu na miejsce wygnania wynosił od 2 do 4 tygodni. Podróż była niezwykle uciążliwa również z tego powodu, że całymi dniami trzeba było siedzieć lub leżeć na niewygodnej półce, obcować z ludźmi o różnych charakterach, temperamentach, potrzebach, skłonnościach. Trzeba było znosić smród od nieczystości, które zamarzały wokół otworu w podłodze. Z niedostatku opału i wskutek trzaskającego mrozu w wagonach było zimno nie do wytrzymania. Ludzie cierpieli w skrytości. Najsłabsi, najmniej odporni zapadali na choroby układów pokarmowego, oddechowego i nerwowego. Miały miejsce liczne zgony, szczególnie dzieci i starców. Ich zwłoki wyrzucano z wagonów, a gdy była możliwość w czasie postojów, pozostawiano na zewnątrz lub grzebano przy torach.
W sporadycznych przypadkach udawało się uzyskać jakiś rodzaj pomocy medycznej. Towarzyszący zesłańcom personel nie wykazywał zainteresowania sytuacją wewnątrz wagonów. Wobec niemożliwości utrzymania higieny gwałtownie mnożyły się wszy. Wielką ulgą w tych warunkach były postoje zarządzane przez konwojujących przeważnie na odludziu w celu sprawdzenia obecności8.
1 Albin Głowacki, „Sowieci wobec Polaków”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 1998, s. 35-37.
2 Andrzej Albert, „Najnowsza historia Polski 1918-1980”, Puls Publications Ltd, Londyn 1991, s. 311-312.
3 Op. cit., s. 313.
4 Albin Głowacki, op. cit., s. 265-266.
5 Op. cit., s. 272-278.
6 Andrzej Albert, op. cit., s. 321-322.
7 Albin Głowacki, op. cit., s. 320-324.
8 Op. cit., s. 328-331.
Część 2
W miejscu przeznaczenia…
Po przybyciu na stację przeznaczenia zesłańcy byli protokolarnie przejmowani przez funkcjonariuszy NKWD. W Łuptinku (rejon szaryński, obwód gorkowski) zesłańców witała nawet orkiestra, czekał poczęstunek. Wygłoszono okolicznościowe przemówienie „powitalne” z sugestią, by „zapomnieć o istnieniu Polski, której już nigdy nie będzie”. Odtąd o tym, że zesłańcy w ogóle już Polski nie zobaczą, często wrzeszczeli ich nadzorcy. Miało to służyć złamaniu ducha Polaków, odebraniu im nadziei na zmianę losu i bodźca do wytrwania.
Przybyłych wygnańców traktowano jako „wrogów ludu”, „burżujów”. Niekiedy po przybyciu do stacji końcowej zesłańcy musieli jeszcze czekać kilka dni na przewiezienie do miejsca stałego zakwaterowania z powodu braku środków transportu. Na ten okres byli lokowani w świetlicach, halach magazynowych, cerkwiach, więzieniach lub u miejscowej ludności. Potem na saniach, ciężarówkach czy platformach traktorowych przewożono ich w tęgim mrozie do rozrzuconych w tajdze lub stepie specjalnych osiedli – „specposiołków”. Osiedla te były oddalone od innych ludzkich siedzib. Składały się zazwyczaj z kilku do kilkunastu bliźniaczo podobnych baraków oraz – nie w każdym przypadku – z pomieszczeń gospodarczych i usługowych, takich jak piekarnia, stołówka, żłobek-przedszkole, szpitalik, szkoła. Najwyższą władzę w „specposiołku” piastował komendant NKWD. Zaraz po przybyciu informował on zesłańców o regulaminie „specposiołka”, w tym o zakazie samowolnego oddalania się, o zakazie kontaktów z miejscową ludnością, o kontroli obecności. Przy każdej sposobności pozwalał sobie na drwiny, ośmieszanie i obrażanie Rzeczypospolitej Polskiej.
Gorsza pod tym względem była sytuacja zesłańców skierowanych do pracy w przedsiębiorstwach Ludowego Komisariatu Hutnictwa Metali Kolorowych – m.in. zatrudnionych przy wydobyciu złota. Zostali oni rozlokowani w różnych barakach, pomieszczeniach gospodarczych, tymczasowych namiotach i klubach na terenie osiedli kopalnianych. Wobec braku odizolowanych budynków mieszkalnych niemożliwe było zorganizowanie dla nich typowych „specposiołków”. Nie organizowano odrębnych brygad „specprzesiedleńców”. Zesłańcy pracowali razem z innymi robotnikami na takich samych zasadach9.
Upadlające warunki bytowania i niewolnicza praca
Przybyła „siła robocza” weryfikowana była na miejscu osiedlenia przez specjalne komisje. Mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat oraz kobiety w wieku do 55 lat kwalifikowano do najcięższych prac. Dzieci i inwalidów uznawano za pozostających na utrzymaniu rodziny. Zatrudnionym wydano książeczki uprawniające do kupna chleba i porcji zupy. Osoby zdrowe uchylające się od pracy nie otrzymywały żadnych racji żywnościowych w myśl zasady: „Kto nie rabotajet, tot nie kuszajet”. Większość zesłańców zaangażowano do wyrębu lasu, do załadunku, wywożenia i spławu drewna, w tartakach, przy zbieraniu żywicy, do wytyczania i wykonania duktów, w przemyśle celulozowo-papierniczym, we wspomnianych kopalniach metali kolorowych. Była to niezwykle wyczerpująca praca fizyczna, wykonywana pod nadzorem, w nadzwyczaj uciążliwych warunkach klimatycznych, bez niezbędnych zabezpieczeń. Harowano całymi dniami pod gołym niebem, często po pas w śniegu, w głodzie i przemoczeniu. W niektórych obwodach, mianowicie archangielskim, czkałowskim, gorkowskim i innych, przedsiębiorstwa Ludowego Komisariatu Przemysłu Leśnego przez dłuższy czas nie potrafiły zapewnić miejsca pracy wszystkim osadnikom i leśnikom z powodu braku narzędzi (pił, siekier, pilników) oraz odzieży roboczej i obuwia.
Poczucie bezkarności ośmielało tzw. pracodawców do maksymalnej eksploatacji przesiedleńców i poniżania ich. Przedłużano im dzień roboczy do 11-15 godzin, tj. od świtu do zmroku, zaniżano i tak darmowe stawki wyceny efektów pracy, nie dbano o zapobieganie urazowości.
Warunki zamieszkiwania zgotowane przybyłym na zsyłkę były wszędzie wręcz tragiczne. Najczęściej ludzi lokowano w ogólnych pomieszczeniach typu barakowego, po 15-20 rodzin w baraku, gdzie życie toczyło się na oczach wszystkich. Jeśli baraki posiadały ścianki działowe, umieszczano po 2-4 rodziny w tzw. kajucie – izbie, o powierzchni od 6 do 8 m2. W madżskim „lesopunkcie”, w rejonie kortkeroskim (Komi ASRS) ustanowiono pod tym względem swoisty rekord. Dla 800 osób przeznaczono łącznie 784 m2 powierzchni mieszkalnej. Baraki były zbudowane z bali drewnianych, uszczelnionych mchem. Często wobec braku przepierzeń i przegród kobiety, dzieci i mężczyźni spali na wspólnych pryczach i narach (niekiedy piętrowych) pokotem, na gołych deskach lub na podłodze. Do snu kładziono się w noszonej na co dzień odzieży. Kołder, koców czy bielizny pościelowej sowieccy gospodarze nie byli w stanie zapewnić. Z treści sprawozdań NKWD wynika, że w pomieszczeniach tych było zimno i wilgotno. Zimą, pomimo palenia w jednym, maksimum dwóch piecykach przez całą dobę, woda zamarzała już w odległości kilku metrów od piecyka (na północnych i syberyjskich terenach ZSRS, zima trwa 9 miesięcy, a mrozy dochodzą do -60° C). Oświetlenie dawało łuczywo lub lampa naftowa. Brakowało wiader, cebrzyków, umywalek, stołów, ławek, taboretów, lamp naftowych, beczek na wodę. Kłopoty z tym sprzętem wynikały stąd, że nie był on produkowany na miejscu, a w sieci handlowej od dawna nie było go na stanie. Podstawowe wyposażenie należało więc wytwarzać samemu.
Niektórych zesłańców lokowano w pomieszczeniach w ogóle nienadających się do zasiedlenia, tj. w namiotach pokrytych tkaniną workową, w czymś w rodzaju szałasów wzniesionych z cegły samanowej i z darni, w magazynach i zruinowanych pomieszczeniach gospodarczych. W „specposiołkach” brakowało łaźni, pralni, suszarni. Lokatorzy baraków zamieszkiwali w brudzie, wilgoci, zaduchu, w mroku, wśród karaluchów, pcheł, wszy i pluskiew, gryzoni, w ciągłym zagrożeniu epidemiologicznym10.
Przymusowa rusyfikacja i wykorzystanie siły roboczej deportowanych
Mając umocowanie w uchwałach rządu ZSRS, sowiecki resort oświaty, wyposażony w wykaz miejsc rozmieszczenia zesłańców, polecił 2 kwietnia 1940 r. administracji terenowej objąć niezwłocznie nauczaniem dzieci mieszkańców „specposiołków”. Naukę polskich dzieci prowadzono w języku rosyjskim według obowiązujących zasad w istniejących już szkołach. Wykorzystywano do tego celu również miejscowe kluby, świetlice i tzw. czerwone kąciki.
Planową rusyfikacją objęto również dorosłych mieszkańców „specposiołków” w ramach akcji tzw. zwalczania analfabetyzmu.
Przedsięwzięciom powyższym towarzyszyła szeroka „praca polityczno-masowa i uświadamiająca”. W celu prowadzenia intensywnej komunistycznej indoktrynacji polecono utworzyć sieć izb – czytelni, bibliotek i innych instytucji o charakterze polityczno-oświatowym.
W realiach życia w „specposiołkach” rusyfikacja jako rodzaj szerzenia tzw. oświaty, będąc w istocie formą terroru i walki z katolicką wiarą, znajdowała się na odległym planie zajęć. Uruchomienie stosownych placówek „oświatowych” było uwarunkowane wcześniejszym zapewnieniem na ten cel niemałych środków finansowych, lokali, mebli, sprzętu, zeszytów itp. Tego podstawowego wyposażenia niemal wszędzie brakowało. Z tej przyczyny kolejne rozporządzenia i dyrektywy sowieckich władz oświatowych nie były wprowadzane w życie11.
Ostatecznie w akcji deportacyjnej w lutym 1940 r. przesiedlono, według danych NKWD, prawie 140 tys. osadników i leśników wraz z rodzinami – łącznie około 220 tys. osób. Rozlokowano ich w 115 „specposiołkach” rozrzuconych w 21 krajach i obwodach.
Podstawową rzeszę przesiedleńców skierowano do obwodu archangielskiego, Kraju Krasnojarskiego, obwodu swierdłowskiego, Komi ASRS i obwodu irkuckiego, a więc na obszary bardzo odległe, o trudnych warunkach bytowych i klimatycznych, na które nie byli oni przygotowani. Przekazano ich do pracy głównie w przedsiębiorstwach:
– Ludowego Komisariatu Przemysłu Leśnego – 17 077 rodzin, tj. 85 779 osób, co stanowiło 61,5 % ogółu zesłańców;
– Ludowego Komisariatu Komunikacji – 4573 rodziny, tj. 23 026 osób, co stanowiło 16,5 % ogółu zesłańców;
– Ludowego Komisariatu Hutnictwa Metali Kolorowych – 3951 rodzin, tj. 19 455 osób, co stanowiło 13,9 % ogółu zesłańców.
Kolejne 1867 rodzin (tj, 11 336 osób – 8,1 % ogółu) przekazano do Ludowych Komisariatów: Przemysłu Miejscowego, Hutnictwa Żelaza i Stali, Budownictwa, Uzbrojenia, Materiałów Budowlanych oraz do odpowiednio przystosowanych leśnych obozów NKWD: Tajszetłagu, Unżłagu i Siewurałłagu12.
Inne wywózki Polaków w latach 1940-1941
W kolejnym etapie tzw. rozwiązywania problemu polskiego na zagrabionych terytoriach II Rzeczypospolitej władze sowieckie skierowały omawiany rodzaj represji wobec osób mających osobiste i rodzinne powody do wrogości wobec Związku Sowieckiego oraz odgrywających opiniotwórczą rolę w społeczeństwie, w tym aresztowanych wcześniej przez NKWD, uwięzionych w obozach jenieckich czy też skazanych na pobyt w obozach pracy. Akcją wysiedleńczą objęto, stanowiące nie mniejsze zagrożenie dla komunistycznych oprawców, rodziny polskich oficerów, rodziny funkcjonariuszy policji, służby więziennej i żandarmerii, ziemian, fabrykantów i urzędników. O ich dalszym losie zdecydowało Biuro Polityczne KC WKP(b) i Rada Komisarzy Ludowych ZSRS w wyniku decyzji podjętych 2 marca 1940 r. W dniu 10 kwietnia 1940 r. Rada Komisarzy Ludowych zatwierdziła instrukcję o trybie przeprowadzenia w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. deportacji tych osób do Kazachstanu. Osoby zesłane osiedlono w obwodach aktiubińskim, akmolińskim, kustanajskim, pawłodarskim, północnokazachstańskim, pietropawłowskim i semipałatyńskim. Spośród deportowanych 36 729 osób skierowano do pracy w kołchozach i 17 923 osoby do pracy w sowchozach. Około 8 tys. osób umieszczono w osiedlach robotniczych przedsiębiorstw przemysłowych i przy budowie linii kolejowych. Wśród wypędzonych większość stanowiły kobiety, dzieci i osoby w podeszłym wieku, pochodzące przeważnie z miast, nieprzygotowane do ciężkiej pracy fizycznej oraz życia w prymitywnych warunkach i surowym klimacie. W fali kwietniowych wywózek, deportowano łącznie ok. 320 tys. Polaków13.
Po napaści Związku Sowieckiego na państwa nadbałtyckie w czerwcu 1940 r. oraz ustanowieniu w ich miejsce republik sowieckich NKWD przystąpiło do aresztowań Polaków zamieszkujących również na tych terytoriach. Deportowano polskich jeńców internowanych po wrześniu 1939 r. w obozach w Połądze, Olicie i Kownie. Jeńców tych umieszczano najpierw w obozie w Juchnowie koło Smoleńska, potem rozesłano m. in. do Pawliszczew Boru i Griazowca k. Wołogdy. Uwięziono dziesiątki tysięcy cywilnej ludności polskiej, od ziemian i inteligencji począwszy, na niższych urzędnikach i chłopach kończąc. Ogółem w tej fali aresztowań i deportacji uwięziono 240 tys. osób14.
14 maja 1941 r. KC WKP(b) i Rada Komisarzy Ludowych, kontynuując rozpoczęte dzieło, podjęły uchwałę o przeprowadzeniu kolejnej akcji deportacyjnej ludności polskiej z terenu zachodniej Ukrainy. Objęto nią członków organizacji okrzyczanych jako „kontrrewolucyjne” oraz pominiętych wcześniej w planach wywózek żandarmów, strażników więziennych, obszarników, kupców, przemysłowców, wyższych urzędników państwowych i samorządowych wraz z rodzinami. Akcję wysiedleńczą rozpoczęto w nocy z 21 na 22 maja 1941 r., deportując 3349 rodzin, tj. łącznie 12 371 osób. Transporty z Polakami skierowano do miejsc docelowych w Kraju Krasnojarskim, w obwodach omskim, południowo-kazachstańskim i nowosybirskim15.
Na podstawie decyzji z 16 maja 1941 r. na terenie LSRS rozpoczęto przygotowania do operacji wywózek Polaków, w wyniku której 14 czerwca 1941 r. aresztowano 5664 osoby oraz wysiedlono 10187 osób. Część z nich stanowili uchodźcy „z burżuazyjnej Polski”, np. aresztowane w Wilnie siostry nazaretanki. Wielu ojców rodzin zatrzymano pod pretekstem przesłuchania i bezprawnie pozbawiono wolności względnie odłączono od najbliższych na stacji kolejowej w czasie formowania transportów do obozów pracy. Następną grupę osób wysiedlono w nocy z 18 na 19 czerwca 1941 r. i w dniu 19 czerwca 1941 r. Furmankami lub ciężarówkami dowożono ludzi na stację i rozmieszczano rodzinami w wagonach towarowych. Wówczas niespodzianie zaczęto segregować osoby wypędzone, kierując kobiety i dzieci do jednych, a mężczyzn w sile wieku do innych pociągów. Nowym elementem w trakcie transportu były detonacje niemieckich bomb. Przejazd na wschód odbywał się w ogromnym upale, zaduchu i tłoku. Deportowanych zagnano do ciężkiej pracy fizycznej w rolnictwie i leśnictwie.
Operacji tej nie udało się zakończyć tak, jak wcześniej planowano, w związku z agresją III Rzeszy na zdeklarowanego nie tak dawno sojusznika. Z odnalezionych w Wilnie dokumentów wynikało, że siostry nazaretanki zamierzano wywieźć w dniach 24 i 29 czerwca 1941 r. Transport deportowanych z Grodna został zbombardowany i ostrzelany przez samoloty niemieckie pod Stołpcami. Spowodowało to uszkodzenie torów, pożar wagonów oraz ofiary wśród osób wysiedlonych. Dla tych, którzy ocaleli, powstała możliwość powrotu do ograbionych domostw. Niemcy ostrzelali też pociąg z przesiedleńcami z Łomży, bombardowali nawet pociągi znajdujące się na obszarach odległych od linii frontu.
Pomimo działań wojennych pociągi deportacyjne wywiozły na zsyłkę około 90 tys. osób16.
Mord w lesie katyńskim
W końcu 1939 r. Związek Sowiecki zgromadził polskich jeńców wojennych w trzech wydzielonych obozach: w Kozielsku k. Briańska, Starobielsku nad rzeką Ajdar we wschodniej Ukrainie oraz na wyspie Iłowaja na jeziorze Seliger k. Ostaszkowa. Do marca 1940 r. liczba jeńców sięgała około 15 tys. osób, w tym 8700 oficerów i podoficerów Wojska Polskiego. W Kozielsku znajdowało się wówczas 5 tys. osób, w tym 4,5 tys. oficerów, w Starobielsku 3920 osób, spośród których prawie wszyscy byli oficerami, w Ostaszkowie – 6750 osób, z których 400 było oficerami, zaś pozostali policjantami i żołnierzami KOP. Obozem kozielskim kierował płk NKWD Koralow, starobielskim – płk NKWD Bierieżkow, zaś ostaszowskim – płk NKWD Borysowiec. Prowadzili oni pod zwierzchnictwem gen. NKWD Zarubina intensywne tzw. badania jeńców, dążąc do poznania ich życiorysów i charakterów pod kątem „przydatności” dla ZSRS.
Od początku kwietnia do połowy maja 1940 r. z obozów tych wywożono w nieznanym kierunku grupy od 60 do 250 jeńców w odstępach jedno-, dwu- i trzydniowych. Wszyscy oni zginęli bez śladu z wyjątkiem 4253 jeńców z obozu w Kozielsku, których zwłoki odnaleziono w 1943 r. w lesie katyńskim k. Smoleńska, na terenie od dawna należącym do NKWD, a także 448 osób, które z ostatnich transportów trafiły do obozów w Pawliszczew Borze, a następnie do Griazowca.
Stanisław Swianiewicz, ekonomista wileński uratowany z transportów kwietniowych, był świadkiem przeładunku jeńców z pociągu do autobusów na stacji Gniazdowo k. Katynia. Autobusy te odjeżdżały z jeńcami w stronę lasu katyńskiego i wracały po jakimś czasie puste.
Przy zwłokach zamordowanego w lesie katyńskim mjr. Adama Solskiego znaleziono w 1943 r. fragment jego pamiętnika, który urywał się na słowach: „…Przywieziono gdzieś do lasu, coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30, pytano mnie o obrączkę, zabrano ruble, pas główny, scyzoryk (…)”17.
Ofiary mordu katyńskiego leżały w grobach w takim samym porządku, w jakim wywożono je z Kozielska. W 1943 r. w lesie katyńskim zidentyfikowano zwłoki 2914 polskich jeńców wojennych.
Pozostałych ponad 10 tys. oficerów i innych jeńców polskich z trzech obozów nigdy nie odnaleziono. Istniejące dane wskazują, że zostali oni wymordowani w podobny sposób jak w lesie katyńskim w miejscowości Dergacze w pobliżu Charkowa, w okolicach Bołogoje i Miednoje. Rosyjskie Stowarzyszenie „Memoriał” ogłosiło w połowie 2006 r., że odnotowano na terenie b. Związku Sowieckiego ok. 800 miejsc egzekucji, gdzie mordowano Polaków za czasów Stalina. M.in. w Bykowni, na północno-wschodnich przedmieściach Kijowa, odnaleziono strzępki polskich mundurów i przedmioty, które należały do polskich wojskowych18. Część jeńców mogła trafić na Kołymę, na Kamczatkę lub Czukotkę. Polscy jeńcy wojenni widziani byli koło portu Piestraja Dreswa nad Morzem Ochockim, w rejonie rzeki Sośwy koło Gori, przy budowie kolei z Kołtasu do Workuty i z Jakucka na Kołymę. Według innej wersji, polskich oficerów wieziono barkami przez Morze Białe i barki te zatonęły. Wśród nigdy nieodnalezionych oficerów polskich, których zwłoki spoczywają gdzieś na terytorium ZSRS, byli generałowie: Leon Billewicz, Stanisław Haller, Aleksander Kowalewski, Kazimierz Orlik-Łukoski, Konstanty Plissowski, Franciszek Sikorski, Leonard Skierski i Piotr Skuratowicz; pułkownicy: Konstanty Drucki-Lubecki, Bolesław Szwarcenberg-Czerny, Jarosław Szafran, Alojzy Wir-Konas i ok. 150 innych; 250 majorów, ponad 1000 kapitanów i rotmistrzów oraz tysiące podoficerów. Zginęli prawie wszyscy pracownicy Wojskowego Instytutu Geograficznego, kapelani – jak ks. Antoni Aleksandrowicz i ks. Edmund Nowak, uczeni – jak Zygmunt Mitera, Karol Piotrowski czy Edward Ralski, literaci i działacze społeczni19.
Przez niemal pół wieku Związek Sowiecki konsekwentnie podtrzymywał tezę o swej niewinności za ten mord oraz podejmował nadzwyczajne środki dla obrony takiego stanowiska. Stalin oświadczył Polakom w 1941 r., że owi oficerowie „musieli z pewnością uciec do Mandżurii”. Twierdzenie, że piętnaście tysięcy ludzi z trzech całkowicie odosobnionych obozów położonych na zachód od Wołgi mogło niezauważenie przemierzyć Syberię, było tak absurdalne, jak późniejsze milczenie zachodnich sojuszników Polski – zwycięzców armii Hitlera – wobec faktu tej zbrodni. Z dnia na dzień sowieckie kłamstwa na temat nieznajomości losu jeńców zostały zastąpione szczególnym wyjaśnieniem. Oficjalne czynniki sowieckie kłamliwie twierdziły tym razem, że Polacy zostali zatrudnieni przy pracach budowlanych i „wpadli w ręce niemiecko-faszystowskich oprawców”, kiedy sowieckie oddziały wycofały się z okolic Smoleńska latem 1941 r.
Dopiero 13 kwietnia 1990 r. prezydent Michaił Gorbaczow formalnie przyznał, że winę za zbrodnię katyńską ponosi Związek Sowiecki. Następny cywilizowany krok – formalne publiczne przeprosiny – nigdy nie został dokonany. Obecnie strona rosyjska w pewien sposób powróciła do wcześniejszego stanowiska w sprawie Katynia. Nadal nie przedstawia ona ważnych informacji, które mogłyby pozwolić na zamknięcie sprawy20.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ujawniono wiele istotnych faktów, w tym dokumenty na czele z osławioną decyzją o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych, podjętą przez Berię oraz zatwierdzoną przez Politbiuro i Stalina 5 marca 1940 r. Dokument ten, sporządzony na blankiecie NKWD ZSRS, na pierwszej karcie w poprzek tekstu zawiera odnotowaną, zatwierdzającą mord w lesie katyńskim, dekretację: „Za (tu cztery własnoręczne podpisy): J. Stalin, K. Woroszyłow, W. Mołotow, A. Mikojan”. Na marginesie dokumentu odręcznie dopisano: „Kalinin – za, Kaganowicz – za”21.
Konsekwencje zbrodni
Bolszewicy, jako mistrzowie terroru, strategię swych zbrodniczych poczynań wobec bezbronnej, pozostawionej samej sobie przez państwa sojusznicze ludności polskiej opracowali i realizowali w sposób perfekcyjny. Jej ostatecznym założeniem było wyeliminowanie tzw. elementu polskiego z zagrabionych ziem. Zbrodniarze skoncentrowali więc swe plany głównie na tych grupach społecznych, które reprezentowały narodowe aspiracje i kultywowały najcenniejsze dla Polaków wartości.
W pierwszej zatem kolejności sowiecki aparat bezpieczeństwa, dążąc do szybkiego zniszczenia struktur Państwa Polskiego, uderzył w jego filary, tj. wojsko, policję, wymiar sprawiedliwości, administrację cywilną, szkolnictwo, liderów partii politycznych, organizacji społecznych i życia gospodarczego. W konsekwencji osłabieniu uległa elita niepodległościowa, która miała zasadnicze, kreatywne znaczenie dla powstania ruchu oporu i dywersji na zagrabionych ziemiach. Represje wobec tych grup Polaków w języku sowieckiej propagandy określano jako „likwidację wyzyskiwaczy” i przekształcenie „burżuazyjnego społeczeństwa” w „lepsze społeczeństwo bezklasowe” typu sowieckiego.
Za globalny cel Związku Sowieckiego w tym okresie przyjęto konsolidację terytorialną i umocnienie imperium przy krótkowzrocznym założeniu, iż niemiecki kontrahent zawartej niedawno umowy rozbiorowej zadowoli się przyjętym podziałem łupu. Wytyczony cel w stosunku do Polaków realizowano poprzez:
– dopuszczenie się ludobójstwa w następstwie wymordowania polskich jeńców wojennych, stanowiących kwiat inteligencji i trzon polskiej armii, w rozmiarach i zakresie wciąż poznawanych i odkrywanych;
– usunięcie osób potencjalne niebezpiecznych dla systemu sowieckiego bez uciekania się do masowej fizycznej likwidacji w miejscu zamieszkania, poprzez ich rozproszenie, odizolowanie i ograniczenie swobody poruszania się w wyniku akcji deportacyjnych;
– przeprowadzenie tzw. klasowej i narodowościowej czystki na zagrabionych terenach w celu zmarginalizowania znaczenia społeczności polskiej;
– niewolnicze wykorzystanie tzw. siły roboczej uwięzionych i deportowanych Polaków w gospodarce sowieckiej, na odległych i zacofanych cywilizacyjnie terenach;
– rusyfikacja i sowietyzacja pozbawionej wolności ludności polskiej22.
Dokonując deportacji Polaków, Związek Sowiecki zakładał uniemożliwienie realizacji dążeń Polaków do zjednoczenia terenów II Rzeczypospolitej kiedykolwiek w przyszłości. Deportacje prowadzono na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności, powodując bezmiar ludzkich nieszczęść, tragedii i rozpaczy o trwających do dzisiaj skutkach.
Represje wobec ludności polskiej doprowadziły do zmiany struktury etnicznej i społecznej zagrabionych ziem, pogłębiły depolonizację wschodnich terytoriów II Rzeczypospolitej. Nastąpił duży napływ rosyjskich rodzin wojskowych i urzędniczych do ośrodków miejskich i na obszary osadnictwa polskiego. Ocalała od represji część polskiej ludności żyła w nędzy, pozbawiona jakichkolwiek perspektyw. Spowodowane wywózkami duże rozproszenie Polaków utrudniało lub uniemożliwiało niesienie wzajemnej pomocy.
Deportowani Polacy, poddawani na zsyłce wyniszczeniu biologicznemu, przechodzili proces degradacji fizycznej i moralnej. Uczyniono ich nędzarzami, rzucono na poniewierkę, ograbiono z dzieciństwa, młodości, radości życia.
Działania aparatu sowieckiego rozbudziły powszechną bojaźń przed represjami u tych, których jeszcze nie zdążono nimi objąć. Terror NKWD wywarł deprymujący wpływ na nastroje wszystkich, obudził strach przed wszechpotęgą reżimu, sparaliżował wolę działania politycznego. Aresztowania i deportacje skutecznie rozbiły polskie przedwojenne struktury państwowe, poderwały bazę dla polskiego ruchu oporu, zniszczyły grupę inteligencji, która była w stanie podjąć próbę ich odbudowy. Poprzez represje doprowadzono do atomizacji polskiego społeczeństwa, czyniąc zeń bezwolny łup sowieckiej władzy.
Sowieckie rozumienie efektów represji sformułowano w trakcie obrad IV sesji RN USRS, w końcu maja 1940 r., w meldunku o brzmieniu następującym: „…rozbite i zlikwidowane zostały klasy eksploatatorskie, obszarnicy, kapitaliści i ich wierna podpora – osadnicy. Równocześnie rozbity został państwowy aparat eksploatatorski byłego szlacheckiego Państwa Polskiego wraz ze wszystkimi jego atrybutami. Na oswobodzonej ziemi stworzono nasz nowy, sowiecki aparat (…)”23.
* * *
W latach osiemdziesiątych na falach radiowych uporczywie zagłuszanej przez władze PRL rozgłośni Radia Wolna Europa emitowana była cotygodniowa audycja o zbrodniach dokonanych na Polakach na Wschodzie i ich tragicznym losie. Powtarzane każdorazowo motto stanowiły – aktualne na zawsze – słowa modlitwy: „Jeżeli ja zapomnę o nich, Ty, Boże, zapomnij o mnie”…
KONIEC
9 Albin Głowacki, „Sowieci wobec Polaków”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 1998, s. 331-332.
10 Op. cit., s. 334-337.
11 Op. cit., s. 341-342.
12 Op. cit., s. 333; por. również Andrzej Albert, „Najnowsza historia Polski 1918-1980”, Puls Publications Ltd, Londyn 1991, s. 322.
13 Albin Głowacki, op. cit., s. 350-355, por. również Andrzej Albert, op. cit., s. 322.
14 Andrzej Albert, op. cit., s. 322.
15 Albin Głowacki, op. cit., s. 393-396.
16 Op. cit., s. 397-399.
17 Andrzej Albert, op. cit., s. 324-325.
18 Op. cit., s. 325; por. również Allen Paul, „Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy”, Świat Książki, Warszawa 2007, s. 373.
19 Andrzej Albert, op. cit., s. 325-326.
20 Allen Paul, op. cit., s. 11-12, s. 371-372.
21 Op. cit., s. 376-379.
22 Albin Głowacki, op. cit., s. 408-410.
23 Op. cit., s. 410.
Comments 0